Fotoreportaż dla Fundacji Poparzeni

31 sty 2020

Pewnego dnia odezwała się do mnie „Kobieta z bliznami” - to nick, który sama sobie nadała Jolanta Golianek. Jest to osoba, która doznała poważnego wypadku, a w konsekwencji jej ciało uległo w 30% oparzeniu. W związku z tym przeszła w swoim życiu dramatyczne chwile i to nie tylko w trakcie samego wypadku, ale także długo po nim… Więcej o jej historii możecie przeczytać w poruszającym artykule pt. „Wyglądałam jak skwarka. Nie chciałam żyć” w Newsweek.

Jola znalazła się w sytuacji, której większość ludzi nawet sobie nie wyobraża i o której nie chce myśleć… Jednak coś, co teoretycznie „powinno” tę kobietę złamać, stało się katalizatorem do działania, do inspirowania i do pomagania innym! Zalazła w sobie siłę i odwagę, aby trudne doświadczenie przemienić w coś naprawdę pożytecznego. Dziś jest prezeską Fundacji „Poparzeni”, niesie wsparcie innym ludziom w podobnej sytuacji, motywuje osoby po traumach do wychodzenia z domu, a jej misją jest podnoszenie świadomości społecznej na temat oparzenia ciała. Polecam Wam stronę internetową Fundacji, gdzie potrzebujący znajdą pomoc, a my wszyscy wartość edukacyjną - choćby w tym mini poradniku o pierwszej pomocy w przypadku oparzenia.

Jola znalazła mnie przez socjalmedia i poprosiła o wykonanie charytatywnej sesji zdjęciowej podopiecznym Fundacji, dla których organizowane były warsztaty makijażowe. Pojechałam do Gdyni robić zdjęcia - spakowałam całą torbę sprzętu oświetleniowego, ponieważ nie miałam pojęcia, jakie warunki zastanę na miejscu. Okazało się, że w Klinice Medycyny Estetycznej „Care Medica”, bo tam odbywała się sesja, światła było aż nadto. W pomieszczeniach były piękne duże okna, bialutkie ściany oraz lampy led rozłożone przez makijażystki. Światła oraz śnieżnej bieli było wokoło tak wiele, że mój aparat, ustawiony początkowo na półautomatyczny tryb, zaczął totalnie wariować i na widok tej bieli „panicznie” przyciemniał kadry. Musiałam szybko przejść na manualny tryb i dostosować ustawienia ekspozycji w taki sposób, aby dobrze zarejestrować zarówno detale postaci, jak i aby nie prześwietlić jasnych elementów otoczenia. 

Warsztaty trwały na tyle długo, że miałam odpowiednio dużo czasu na fotografowanie, a jednocześnie na doświadczanie wszystkiego wokół. Mogłam sobie spokojnie uprawiać moją slow photography - czyli dokładnie tak, jak najbardziej lubię. Przyglądać się ludziom, słuchać ich opowieści, ich życiowych historii, rozmawiać z nimi, a w międzyczasie wyłapywać najciekawsze kadry. Przy okazji dowiedziałam się mnóstwa interesujących informacji dotyczących leczenia blizn, które jak się okazało, będą miały znaczenie także w moim życiu… Tak się bowiem składa, że moja starsza córka przeszła wiele poważnych operacji, a conajmniej jedna jeszcze jest przed nią. W związku z tym, jej ciało również pokryte jest bliznami, których widoczność i związany z nimi dyskomfort można zmniejszyć, podając blizny odpowiedniemu leczeniu. To właśnie podczas wykonywania tego fotoreportażu dowiedziałam się, że blizny leczy się obecnie preparatami (maściami) nowej generacji oraz specjalistyczną terapią laserową. Dostałam też namiary na najlepszego lekarza w Trójmieście specjalizującego się w tej tematyce.

Gdy szłam na sesję zdjęciową do „Fundacji Poparzeni”, to miałam w planach wykonać ją charytatywnie i niczego się w zamian nie spodziewałam. Tymczasem, otrzymałam wielką wartość - nowe znajomości ze wspaniałymi ludźmi oraz wiedzę o leczeniu blizn, która przyda się mojej własnej córce! Niektórzy wierzą, że dobro wraca - jak widać, w moim przypadku wróciło do mnie z prędkością światła. :)

PS
Równocześnie, gdy ja robiłam sesję fotograficzną, dziennikarz Polskiego Radia pan Jakub Tarka przeprowadzał wywiad z Jolantą Golianek. Możecie go w całości wysłuchać w tym miejscu.